Praktycznie te ksiazke przeczytalam za jednym zamachem, choc bardzo jej przeczytac nie chcialam; bronilam sie dlugo, bo bardzo nie lubie uogolnien, stereotypow, madrosci na sile...
a tu prosze niespodzianka !;o)
Nawet chyba zaluje, ze tej ksaizki nie bylo jak zaszlam w pierwsza ciaze, i pewnie przeczytalabym ja jeszcze raz majac pierwsze dziecko, zazwyczaj jako bezdzietni mamy inne poglady w sprawie wychowywania dzieci (zwlaszcza cudzych), a pozniej gdy mamy wlasne czesto te poglady zmieniaja sie...Mieszkam we Fr, choc nie w Paryzewie (ulubione okreslenie Paryza przez Polki mieszkajace we Fr), moglabym tam sporo jeszcze dorzucic, jak kazda mama...
Nawet sobie nie zdawalam sprawy jak bardzo swoje maluchy wychowuje po francusku, widzialam to owszem kiedy bywala u mnie mama, ale nasze konflikty raczej szufladkowalam do roznic pokolen :o) gdybym wczesniej przeczytala te ksiazke to;
*nie patrzylabym spod byka na swojego lekarza, ktory prowadzil moja pierwsza ciaza,zwyczajnie mnie opierniczyl, ze przytylo mi sie 15kg! za duzo! norma to 9, ewentualnie 12! W blizniaczej przytylam ze 20, ale juz mialam inna lekarke!
*nie myslalabym o francuskiej tesciowej, ze jakas dziwna, ze nas (a wlasciwie glownie dzieci) nie czestuje ciastkami/lakociami a jedynie herbatka i kawka, przeciez 15 czy 16 to nie pora na podwieczorek :o)
*moje sasiadki (i francuskie mamy, ktore znam) i ich porady na przesypiajace cale nocki maluchy nie wydawalyby mi sie takie bezduszne gdybym wczesniej przeczytala o fazach snu, ale z drugiej strony nie potrafie zostawic malucha samego w pokoju placzacego pol nocy, a dwa nie mamy warunkow, jeden maluch spi w naszej sypialni, drugi u E. w ksiazce zapomniano jeszcze dodac ile matek odwiedza roznych lekarzy, specjalistow, osteopatow, aby tylko dziecko spalo, ile sie posilkuje kropelkami homeopatycznymi... moja sasiadka nawet zakazala ich klasc do lozek przed 21, aby przetrzymac, bo ktore dzieci wstaja o 5 rano, to skandal, ale powiedzialam jej, ze one zasypiaja, a ta swoje to zostawic na podlodze, niech leza niewygodnie, kurcze! ??
*nie dziwilabym sie niepracujacym mamom, ze za wszelka cene chca dzieci w zlobkach i miec czas dla siebie, ja tez mialam juz taki moment, ze bylam na skraju wyczerpania fizycznego, jakies dwa miesiace temu, odbebnilam trzy spotkania godzinne gdzie sie zostaje razem z maluchami, ale mimo ze mamy blizniaki to zlobki sa przepelnione, rzadko bylo miejsce dla dwoch jednoczesnie, albo mozna bylo zostawic na dwie godziny, niestety nie bylo blisko domu, wiec ledwo bym zaprowadzila to juz bym szla z powrotem. Gdybym byla pracujaca byloby inaczej, ale mam trzy lata okresu macierzynskiego, moj wybor. i jeszcze rok w domu!
*gdy dzieci sie kloca, czy tez przewroca na rowerku czy hulajnodze, przedszkolanka wcale nie ingeruje, nie pomaga wstac, chyba ze juz naprawde jest wielki wypadek i krew sie leje, ja bieglabym od razu!
*tez zawsze wszystko mowilam dzieciom, jak tylko sie urodzily, a to ze zmieniam zaraz pieluche, a ze tam ptaszek leci, a to tamto, a to wolno a tego nie, mimo staran, aby rzadko mowic NIE, i pozwalac na wiecej jak zakazywac, to i tak slowko NIE jest slowkiem najczesciej wypowiadanym przez maluchy :o)
*jemy tylko przy stole w kuchni o okreslonych porach, ale czy to takie dziwne i francuskie? Tu moja mama z jednej strony byla zachwycona jak ladnie wszystko jedza na prawdziwych talerzach (nie mam plastikowych), a z drugiej nie rozumiala, ze bylam zla gdy chciala dac lizaka o 11 :o) pory jedzenia nie do konca mamy iscie francuskie, bo kolacja tradycyjnie w wiekszosci domow jest zazwyczaj o 20, a ja karmie nasze dzieciaki o 18.30, i tu znowu przypomina mi sie moja mama i jej opowiesci, jaka ja bylam grzeczna, jadlam wczesnie, obejrzalam bajeczke o 19, i szlam spac, a my tak pozno dzieci kladziemy, o zgrozo o 20.30 ! ;o) taaaak, ale ja chodzilam do przedszkola na siodma rano, a te potworki we Francji zaczynaja o 8.45, przypomniala mi sie tez pierwsza wizyta w Polsce z moim jeszcze wtedy nie-mezem, poszlismy do kogos na kawe o 11, a do kawy pieknie podana ogromna porcja wuzetki. Jego mine pamietam do dzis :o)
* Amerykanka dziwi sie tez; ze w przedszkolu nie stawia sie na rywalizacje, ze dzieci zapisywane na zajecia pozaprzedszkolne to sa zapisywane wlasciwie dla przyjemnego spedzenia czasu, ze w przedszkolu nie ucza sie czytac, wprawdzie dzieci sie ucza liczyc moja potrafi do 100, dodawac i odejmowac do 20, napisze kilka slow z glowy, zna alfabet, ale to juz co kraj to obyczaj. Moja tesciowa juz zaczynala szkole jako szesciolatka wiec to tez zadna rewelacja.
* jest kilka prawd o Francuzkach z ktorymi sie zgodze, ze malo jedza, tzn male porcje, potrfia sobie odmawiac i wmawiac, ze potrzebuja czasu, aby sie zaprzyjaznic, ze nie obgaduja swoich mezow, a moze zwyczajnie nie maja potrzeby, aby sie z nich nabijac?
jest wiele rzeczy w tej ksiazce, ale zostawie chetnym do przeczytania
ok koncze te wywody :o)
Zdalam sobie sprawe czytajac te ksiazke, ze juz mi umyka poprawna polszczyzna, ja napisalabym Paryzanki, przez duze 'P', a w ksiazce z malej co chwile.
I jeszcze pytanie, czy ktos z zagladajacych tutaj przeczytal te ksiazki i poleca, bo sie zastanawiam czy kupic?